Mąż stwierdził wczoraj, że lubi jak jestem na diecie bo jemy wtedy pysznie. Gdyby później nie uzupełniał cukrów i kalorii można by uznać, że jest na diecie razem ze mną. Dobrze, że przynajmniej nie muszę gotować dwóch obiadów. Córka na razie wymiksowuje się z jedzenia z nami. Wczoraj jadła u koleżanki. Ale nie ma wyjścia. Musi jeść to co my.
Na zdjęciu poniżej widać moje śniadanko. Pycha. Bardzo mi smakowało i odpukać na razie nie mam objawów głodu cukrowego.
Czerwona herbata
2 kromki żytnie Wasa
4 łyżeczki twarożku wiejskiego z biedronki (14% tłuszczu - nie wiem czy nie zbyt dużo, zapytam dietetyczkę)
2 maciupkie ogórki ze skórką
1/2 pomidora
1 łyżeczka oliwy z oliwek
sól morska i pieprz do smaku
Drugie śniadanie:
1 nektarynka twarda i słodka :)
2 łyżki fibroków
maślanka
Kawa z odrobiną mleka 1,5%
(małe zmiany, małe kroczki... wymieniłam mleko 3,2% na 1,5% zobaczymy czy buntu nie będzie)
Na obiad leczo ugotowane wczoraj:
2 kabaczki: zielony i żółty
2 czerwone papryki
1 zielona
2 żółte
8 pieczarek
2 małe kotlety ze schabu (nie wiem czy powinnam)
Przyprawy
Przecier pomidorowy
Uduszone w niewielkiej ilości wody.
Podwieczorek - to samo co na drugie śniadanie.
Kolacja:
1/2 pomidora
2 malutkie ogórki surowe
1 jajko
1 chlebek chrupki
2 łyżeczki twarogu wiejskiego
1 łyżeczka oliwy z oliwek
czerwona herbata
Wieczorem, z pełną odpowiedzialnością piszę, że głód na słodkie dzisiaj nie wystąpił. Fajny dzień.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz