Jest, dotarła. Pięknie i dokładnie zapakowana. Nic nie miało prawa jej się stać.
Rozpakowałam delikatnie. Ukazały się dwa cieniutkie tomy w bardzo dobrym stanie jak na książkę wydaną w 1907 roku. Pozostałe książki E.L. Voynich, które posiadam mimo młodszego wieku są w dużo gorszym stanie. W Oliwii okładki są nowe, strony naprawione i profesjonalnie sklejone bądź zszyte. Na pierwszej stronie znajduje się pieczątka wcześniejszego właściciela książki - H. Okoński. Domyślam się, że Pan Okoński prowadził spis swoich książek ponieważ na stronie tytułowej znajduje się numerek N432. W tekście też znajdują się gwiazdki * wpisane ołówkiem i na dole umieszczone przypisy, które sama chętnie umieściłabym w przypadku tego tekstu.
Dużym zaskoczeniem jest przedmowa tłumaczki (tłómaczki - zapis stosowany w książce). Wyjaśnia wiele moich wątpliwości. Postaram się go tutaj zamieścić, może jeszcze komuś jego lektura dostarczy choć w części takich emocji jak mnie. Oczywiście osoby nie zainteresowane popukają się z politowaniem w czoło. Wiem... trudno... żadna współczesna książka nigdy nie dała mi tyle emocji... wszelkiego rodzaju... od radości po satysfakcję, że niewiele osób w Polsce ma wszystkie powieści E.L. Voynich. Bardzo chętnie poznałabym te, które mają bądź próbują zdobyć.
Zwariowałam!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz