wtorek, 15 stycznia 2008

Gringo wśród Dzikich Plemion - Wojciech Cejrowski

Jest to książka przygodowa i podróżnicza. Mądra, a jednocześnie pełna humoru. Sprawia, że Czytelnik zaczyna się głośno śmiać. Jest to także album niezwykłych fotografii z wypraw w najdziksze rejony świata. Wojciech Cejrowski zabierze Państwa na wyprawę do ostatnich dzikich plemion. (z okładki)

"... Widzisz, gringo, dla mnie szczęście jest wtedy, gdy mogę sobie wisieć w hamaku i nic nie robić. Im dłużej, tym lepiej. Nic nie boli, nie nagli, nic nie czeka. Nikt nie woła. Brzuch nie burczy, że chce jeść; żona nie burczy, że chce, żeby jej coś zrobić. Moje szczęście to ta spokojna chwila, która właśnie trwa: nikt i nic niczego ode mnie nie chce, nie trzeba się wysilać, martwić, nigdzie iść.
- Wy Biali - dodał po chwili namysłu - znajdujecie swoje szczęście w ruchu, a my w bezruchu. Wy ciągle musicie coś zmieniać, porządkować, ulepszać, a my poszukujemy stanu ukojenia... I kiedy go znajdziemy, to wolimy się nie poruszać, żeby czegoś nie zepsuć...
- Dla ciebie, gringo, ten mój hamak jest pełen nudy. Dla mnie to raj na ziemi..." (str. 64)

"... Mój czas mija. Robi to na różne sposoby: goni, ucieka, przelatuje jak z bicza trzasł, albo zwyczajnie płynie i przecieka mi między palcami. Ale nigdy się nie zatrzymuje! Kiedy mówię, że czas stanął w miejscu, mam namyśli coś zupełnie innego.
Ich (indiański) czas - jest obecny - to wszystko. Nie rusza się w sposób spektakularny. Najczęściej trwa okręcony ciasną pętlą wokół miejsca, w którym akurat przebywają. Senny, jak syta anakonda zwinięta na gałęzi teraźniejszości - każda pętla to jedna chwila. Jego ruchy są tak powolne, że mało kto je zauważa i pewnie dlatego nikt nie zwraca na niego uwagi. Kazać Indianinowi gonić czas, to tak jakby komuś kazać gonić przesuwającą się płytę kontynentalną..." (str. 68)

Świetna książka, nie tylko dla miłośników egzotycznych wypraw. Pełna humoru, ciekawych opowieści i informacji, których "normalny" człowiek nie posiada. Aż żal, że tylko 300 stron. A przy okazji pięknie wydana, na kredowym papierze, wyraźną czcionką, zilustrowana bajecznie kolorowymi zdjęciami. Fajnie, że na przeczytanie czeka jeszcze Rio Anakonda.

Serdecznie polecam.

6 komentarzy:

  1. zosik
    2008/01/16 12:25:27
    Książka rewelacja, faktycznie szkoda, że ma tak mało stron. "Rio Anaconda" na szczęście jest dłuższa, ale kupię ją sobie dopiero w marcu.

    OdpowiedzUsuń
  2. czytamy_ksiazki
    2008/01/16 12:51:37
    U mnie czeka juz na półce :D ale postanowiłam przeczytać coś pomiędzy dla lepszego smaczku :)

    OdpowiedzUsuń
  3. jolad6
    2008/01/17 11:05:13
    Gringo.. to faktycznie ksiązka rewelacyjna (nie boję się użyć tego słowa). Czytałam ją chyba ze 2 lata temu, ale niektóre fragmenty pamietam do dziś, np. jak Cejrowski bierze kąpiel w rzece, piana go żre, a tubylcy podglądają. Albo jak Cejrowski przywiózł z podróży larwę motyla w palcu nogi. To jest książka,która pozostaje w pamieci na długo. Za poczucie humoru dałam tej książce szóstę z plusem. Ale Rio Anakonda... to już całkiem inna pozycja, bardziej refleksyjna.

    OdpowiedzUsuń
  4. yena1
    2008/01/17 11:10:40
    zgadzam się z recenzją. Rio Anakonda mam już za sobą - niestety bo to prawdziwa przyjemnośc była. chyba podobała mi się bardziej niż "Gringo...", nie tylko dlatego, że dłuższa:)

    OdpowiedzUsuń
  5. patekku1
    2008/01/17 12:23:30
    Niedawno czytałam i zgadzam się z twoja opinia na 100% :)
    Rio Anakonda jest trochę inna, ale też dobra

    OdpowiedzUsuń
  6. czytamy_ksiazki
    2008/01/18 22:24:06
    Jolad6 - z tym motylem to rzeczywiście okropne było... A, że Rio... inna to tym lepiej :) nie ma nic gorszego niż odgrzewane kotlety... tym bardziej się cieszę na lekturę.

    yenal - Twoje słowa powodują, że jeszcze bardziej czekam na tą lekturę.

    patekkul - wiem, że niedawno czytałaś ;) "przez Ciebie" kupiłam ją sobie i przeczytałam... za co bardzo dziękuję.

    OdpowiedzUsuń

LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...